05-03-2023, 10:25 AM
Fabelmanowie.
Obiecywałem sobie po tym filmie bardzo dużo i to chyba był błąd. Gdybym podszedł do niego jak do każdego filmu wyszedłbym z sali kinowej zachwycony a tak tylko zadowolony.
W tej produkcji Spielberg wraca do swojego dzieciństwa i wyjaśnia skąd wzięła się jego fascynacja kinem.
I dlatego ten film jest tak ciekawy. Nie byle jaki reżyser uchyla nam trochę drzwi do swojej duszy.
Film jest nakręcony jak obraz z lat 50-60tych. Zdjęcia, gra aktorów ma nam przypominać, że przenosimy się w tamten czas.
Film gloryfikuje sztukę filmową. Pokazuje jak wiele może znaczyć w naszym życiu. Może temu życiu nadawać sens. Mało tego z filmu dowiadujemy się, że są sytuacje w których bez kina nie poznalibyśmy tajemnic nawet naszych najbliższych. Filmem też możemy im odpowiedzieć. Nawet łatwiej niż słowami. Świetne są momenty kiedy mały reżyser wymyśla i realizuje swoje pierwsze triki filmowe z których znamy go z jego późniejszych, dojrzałych produkcji filmowych. Jest parę znakomitych scen jak chociażby mama tańcząca w świetle reflektorów samochodu, otwarta buzia jeszcze dziecka na pierwszym swoim seansie kinowym itd.
Tylko niestety oglądałem ostatnio Belfast, w którym też reżyser mierzy się ze swoimi wspomnieniami z dzieciństwa. I niestety tamtego poziomu Fabelmanowie nie osiągnęli. Mam wrażenie, że ten film jest skierowane do młodego widza. Jakby ten film miał być dla nich drogowskazem, żeby nie bali się pójść drogą którą poszedł Spielberg.
Obiecywałem sobie po tym filmie bardzo dużo i to chyba był błąd. Gdybym podszedł do niego jak do każdego filmu wyszedłbym z sali kinowej zachwycony a tak tylko zadowolony.
W tej produkcji Spielberg wraca do swojego dzieciństwa i wyjaśnia skąd wzięła się jego fascynacja kinem.
I dlatego ten film jest tak ciekawy. Nie byle jaki reżyser uchyla nam trochę drzwi do swojej duszy.
Film jest nakręcony jak obraz z lat 50-60tych. Zdjęcia, gra aktorów ma nam przypominać, że przenosimy się w tamten czas.
Film gloryfikuje sztukę filmową. Pokazuje jak wiele może znaczyć w naszym życiu. Może temu życiu nadawać sens. Mało tego z filmu dowiadujemy się, że są sytuacje w których bez kina nie poznalibyśmy tajemnic nawet naszych najbliższych. Filmem też możemy im odpowiedzieć. Nawet łatwiej niż słowami. Świetne są momenty kiedy mały reżyser wymyśla i realizuje swoje pierwsze triki filmowe z których znamy go z jego późniejszych, dojrzałych produkcji filmowych. Jest parę znakomitych scen jak chociażby mama tańcząca w świetle reflektorów samochodu, otwarta buzia jeszcze dziecka na pierwszym swoim seansie kinowym itd.
Tylko niestety oglądałem ostatnio Belfast, w którym też reżyser mierzy się ze swoimi wspomnieniami z dzieciństwa. I niestety tamtego poziomu Fabelmanowie nie osiągnęli. Mam wrażenie, że ten film jest skierowane do młodego widza. Jakby ten film miał być dla nich drogowskazem, żeby nie bali się pójść drogą którą poszedł Spielberg.