Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Film
Czas pochwalić nasze kino.
Johnny.
Prostymi środkami udało się zrobić niezwykły film. Wzruszająca historia niezwykłego człowieka.
To opowieść o tym jak ksiądz ratuje kryminalistę. Prawie jak Nędznicy. Prawie, bo ta zdarzyła się naprawdę.
Faktycznie Ksiądz Kaczkowski ratuje przed dotychczasowym jego życiem 23 latka, Patryka Galewskiego który już w tak młodym wieku był recydywistą z wieloma wyrokami. Osobie która handlowała prochami w szkole w której uczył, zaproponował odrobienie prac społecznych które zostały mu zasądzone, w hospicjum które prowadził. Oczywiście to nie było łatwe doświadczenie dla obu, ale dzięki temu, że tym razem kryminalista trafił na prawdziwego księdza, uratowanie tego młodego życia zakończyło się powodzeniem. Poprzez prawdziwego księdza mam na myśli takiego, który nie stara się handlować działkami z premierem, nie zabiega o poparcie polityków, nie wygłasza z ambony manifestów politycznych, nie dba o dobra materialne, nie boi się skrytykować swojego biskupa za alkoholizm i przywiązanie do dóbr materialnych. Za to służy innym, nie krytykuje ich ale stara się dla nich po prostu być.
I to przynosi efekt. Jakże inaczej by wyglądał kościół gdyby tacy ,, niepokorni'' księża byli przez hierarchów kościelnych dopuszczani do głosu.
Do tego jest to przecież osoba bardzo chora, niepełnosprawna i w trakcie dziejącej się historii z pełną świadomością, że czas jaki mu pozostał liczony już jest w dniach a nie latach. Ogląda się ten film bardzo emocjonalnie i chyba główna w tym zasługa samego księdza, bo nie trzeba było niczego wymyślać tylko opowiedzieć jego historię, ale też i duże brawa dla Dawida Ogrodnika. Po raz kolejny pokazał klasę samą w sobie.
Odpowiedz
REKLAMA:



Wieloryb.
Niezwykle otyły nauczyciel, który w dalszym ciągu uczy w necie, bo nie ma problemy, żeby poruszać się nawet w obrębie własnego małego mieszkania, zostaje na skutek swoich wyborów życiowych porzucony przez wszystkich. Jednak pod tymi zwałami chorego tłuszczu, kryje się niezwykle wrażliwe wnętrze.
Powoli odkrywamy co doprowadziło do jego obecnej sytuacji. Jego marzeniem jest odbudowanie relacji z córką z którą nie widział się od lat.
Film niezwykle wzruszający, smutny ale pozostawiający w nas nadzieję w człowieka. Za rolę tytułowego wieloryba dostał Oscara Brendan Fraser.
Owszem to co widzimy na ekranie nas porusza do głębi tylko czy faktycznie jest to jego zasługa? Jak dla mnie za mało tu widzimy samego Frasera. Większość to góra charakteryzacji i chyba nawet efektów komputerowych, bo porusza się trochę karykaturalnie.
Film mimo, że trochę zbyt schematyczny i przerysowany ogląda się bardzo dobrze. Polecam go gorąco.
Odpowiedz
A Man Called Otto.
Starszy pan po śmierci swojej ukochanej żony i po przejściu na emeryturę postanawia popełnić samobójstwo. Wszystko co nadawało sens jego życiu się skończyło. Na jego ,, nieszczęście'' w momencie próby samobójczej do jego drzwi puka nowa sąsiadka i skutecznie mu w spotkaniu z żoną przeszkadza. I to na dodatek nie jest sama. Ma męża, dwójkę córek i trzecie w drodze.To imigranci którzy są jakby z innego świata, nie mają z jego uporządkowanym, schematycznym życiem nic wspólnego. I co rusz mają czelność go prosić o pomoc. A on w swój grubiański sposób nie odmawia pomocy jednak nikomu. Bo pod skorupą zgorzkniałego starszego pana tak naprawdę bije ogromne serce. Film trwa dwie godziny ale mijają one błyskawicznie. Gra Otto czyli Toma Hanksa jak i jego sąsiadki Marisol którą gra Mariana Treviño jest rewelacyjna. To oni robią nam ten film. Ale tam w zasadzie każda postać filmu jest bardzo kolorowa, wyrazista i zabawna. Można by powiedzieć, że to lekkie kino podane nam po mistrzowsku gdyby....
Gdybym parę lat temu nie widział szwedzkiego pierwowzoru tego filmu A Man  Called Ove.
Bo ten jest jeszcze lepszy. Klimat tego małego osiedla bardziej pasuje do poukładanej, wypranej z emocji Szwecji niż do osiedla w Stanach. To poukładane, zimne spojrzenie na świat głównego bohatera bardziej mi pasowało jak było umiejscowione w Szwecji.
Ale polecam oba filmy. Tym razem amerykanie zmienili trochę ten film ale udało im się go nie zepsuć. Jest trochę bardziej słodko ale w dalszym ciągu to świetne kino. Jak jednak ktoś nie widział jeszcze żadnego z nich to oglądajcie Ove.



Odpowiedz
Il Boemo.
Czekałem na ten film z niecierpliwością. To spektakularne dzieło.
Historia rozkwitu popularności czeskiego kompozytora XXVIII w. we Włoszech. Syn młynarza który swoim talentem oczarował królów czy nawet młodziutkiego jeszcze wtedy Mozarta. Josef Myslivećek bo o nim mowa przeszedł długą drogę. Od nieznanego nikomu nauczyciela muzyki do sławnego, bogatego kompozytora o którego zabiegali nawet władcy i na powrót do nędzarza, umierającego w samotności i zapomnieniu.
Film robi ogromne wrażenie dźwiękowo i wizualnie. Sceny z ówczesnych oper końca osiemnastego wieku to jest coś szokującego dzisiaj. Nijak to się ma do obecnego obrazu tego miejsca. Tak samo sceny z królem Neapolu wstrząsają widzem.
Film warto zobaczyć głównie dlatego, że dbałość o szczegóły pozwala nam przenieść się na dwie godziny te 250 lat wstecz. Sam film może wybitnym dziełem nie jest ale ogląda i słucha się ówczesnych arii z nieukrywaną przyjemnością. Wnętrza domów, burdele, ulice, wszystko z niesamowitym klimatem.
Odpowiedz
Dowód osobisty Ondreja Trojana.
To genialny reżyser w którego dorobku jest niezwykły wcześniejszy jego film Żelary.
Tutaj też przenosimy się w przeszłość ale nie aż tak odległą bo akcja dzieje się w mrocznych latach 70-tych. To opowieść o grupie  czterech uczniów średniej szkoły. Ich pierwszych wyborach życiowych, buncie przeciwko socjalistycznej, zakłamanej rzeczywistości, pierwszych miłościach, fascynacjach muzycznych ich młodzieńczym świecie.
A wesoły nie był. Widmo służby wojskowej, szkoła łamiąca ich charaktery, zderzenie ich młodzieńczych ideałów z brutalnym komunistycznym światem.
Rewelacyjnie zagrane, pokazujące tamten smutny świat prostymi ale jakże działającymi na widza środkami. Postać młodej nauczycielki którą gra Kristyna Bokova, hmmmm, palce lizać! A stylizacja Jiricho Machaćka niezapomniana.
Odpowiedz
Raport
Film na faktach o ucieczce dwóch słowackich Żydów z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, Rudolfa Vrby i Alfréda Wetzlera.
To byli starzy więźniowie przebywajacy w obozie prawie od jego założenia. Udało im się aż tyle w nim przeżyć ponieważ byli więżniami ,, funkcyjnymi''.
Mieli ogromną wiedzę o funkcjonowaniu tej fabryki śmierci. Oczywiście oprócz ocalenia swojego życia postanowili opowiedzieć światu o niemieckich zbrodniach. Przygotowali się do tego doskonale. Spisali raporty z datami o transportach i ilościach ludzi do obozu, wykonali planu obozu, zdobyli etykietkę z puszki z cyklonem B. Dzięki pomocy innych wpółwięźniów opracowali plan ucieczki i udało się go zrealizować. Plan mieli genialny ponieważ przez trzy dni ukrywali się na terenie obozu. Dopiero jak Niemcy zakończyli trzydniowe ich poszukiwania to wyszli poza teren obozu i zaczęli ucieczkę.
Mieli sporo szczęścia bo napotkani najpierw Polacy, potem Słowacy pomogli im. Na terenie Słowacji skontaktowali się z Czerwonym Krzyżem i przekazali zdobyte dowody ludobójstwa. Tylko nikt im nie chciał uwierzyć. To co mówili było zbyt szokujące.  Tak straszna prawda była trudna do zaakceptowania poza drutami obozu. Film wstrząsający głównie z tego powodu. Pokazuje jak można było wymordować miliony ludzi a świat nawet powiadomiony o tym, nie wierzył w to co się dzieje obok za drutami.
Bardzo dobre kino, nieprzesadzone a wywierające na widzu ogromne wrażenie.
W filmie nie brakuje i naszych akcentów. Vrba i Wetzler uciekali ,, obok mojego domu''. Trasa ich ucieczki biegła obok Milówki, Rajczy i Zwardonia na Słowację. W filmie grają m.in. Mecwaldowski, Beler, Szlenkier,Nożyński.
Odpowiedz
REKLAMA:



Dungeons & Dragons: Złodziejski honor

Kino lekkie, mało ambitne, typowo rozrywkowe.
A mimo to, całkiem przyjemne. Film nie sili się na pseudofilozoficzne bzdety, nie umoralnia na siłę i dzięki temu świetnie się go ogląda.
Do obejrzenia zwłaszcza w gronie rodzinnym z małolatami. Wizualnie rewelacja.
Odpowiedz
Matka.
Film można pochwalić co najwyżej za nośną grę aktorów, sama JL też gra całkiem spoko, do tego jeszcze wygląda!
Ale scenariusz od siekiery, dialogi pompatyczne, niestety to typowy przykład kina klasy B. Przewidywalna do bólu historia.
Da się obejrzeć ale zachwytów tu nie ma.


Towarzysze broni.
Historia na faktach o pierwszym czarnoskórym pilocie w siłach US Navy. Był nim Jesse Brown  Rzecz się dzieje w latach 50-tych podczas wojny koreańskiej.
To opowieść także o przyjaźni tego czarmoskórego pilota z jego skrzydłowym Tom'em Hudnerem. Przyjaźni pełnej poświęcenia, bohaterstwa, takiej do końca. Obaj piloci do dzisiaj są przykładem bohaterstwa i niezłomnej odwagi, oddania i stawiani są za przykład nowym pilotom amerykańskich sił zbrojnych.
Świetne zdjęcia. Fajnie, że film nie jest zbyt przesłodzony, zbyt górnolotny, nie jest na siłę. Brakuje natomiast trochę napięcia, akcja nie powoduje ciar na plecach, nie wciąga nas bez reszty. Ale też nie jest to tak do końca film typowo wojenny mimo miejsca i czasu akcji.
Oglądało się dobrze.
Odpowiedz
Kwiat pustyni.
Wzruszający ale i przerażający zarazem film opowiadający prawdziwą historię.
To opowieść o dziewczynce która się urodziła i wychowała na somalijskiej pustyni wśród rdzennych koczowniczych plemion zajmujących się hodowlą kóz.
Dziewczynka w wieku  3 lat zostaje poddana barbarzyńskiemu obrzędowi obrzezania. Jako nastolatka zostaje sprzedana przez rodzinę staremu mężczyźnie jako jego kolejna żona. Ucieka przed tym przez pustynię. Udaje się jej przeżyć i znaleźć rodzinę w mieście. Stamtąd zostaje wysłana do Europy i przez wiele lat jest wykorzystywana w bogatym domu jako służąca. I ta okaleczona córka pastucha, nieznająca języka, nie znająca świata zachodniego, która uczy się jak działa kran z wodą itd, zostaje wziętą modelką pozującą najlepszym fotografom, wychodzącą na najlepsze pokazy mody w Paryżu czy Stanach.
Nie poprzestała jednak na tym i dzięki swej odwadze stała się ambasadorką ONZ i walczy z tym bestialstwem jakiemu w dalszym ciągu są poddawane małe dziewczynki. W filmie tego nie znajdziecie ale Waris Dirie, bo o niej jest ten film zakochała się w Polsce i mieszka w Gdańsku!
Film polecam gorąco bo zagrany jest bardzo dobrze i ogląda się go z dużym zaangażowaniem.

Odpowiedz
Mężczyźni i kurczaki.
Ale rola Madsa Mikkelsena! No z tej strony tego ekranowego twardziela do tej pory nie znałem.
Dwaj bracia różniący się bardzo między sobą ( jeden jest profesorem uniwersyteckim a drugi ograniczonym umysłowo dobrodusznym głupkiem) od umierającego ojca dowiadują się, że zostali adoptowani. Wyruszają więc na wyspę Ork w poszukiwaniu swojej biologicznej rodziny. To co zastają na miejscu przechodzi ich i nasze widzów pojęcie. Głupek Elias którego gra Mikkelsen to prawie intelektualista w porównaniu z resztą rodziny która tam mieszka.
Na jaw powoli wychodzą niewiarygodne i wstrząsające obrazy ich proweniencji.
To kino nie dla każdego. Jak komuś podobało się np. Delikatessen, Grand Budapest Hotel czy Miasto zaginionych dzieci to  i w tym filmie się zakocha.
Surrealistyczny humor wywołuje salwy śmiechu. To też film o czymś. W zupełnie niezwykły sposób zwraca nam uwagę na siłę rodziny, na konieczność akceptacji innych od naszych zachowań ale i ostrzega przed biologiczno-genetycznymi zabawami.
Obrazy które widzimy na ekranie naprawdę zaskakują i wciągają nas w zupełnie inny świat. To nie jest kino które zapominamy na drugi tydzień po obejrzeniu.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości