24-01-2023, 10:46 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-01-2023, 10:48 AM przez redhunter.)
Noc w przedszkolu.
Komedio-dramat. Tego rodzaju filmy lubię. Prawie teatr telewizji. Praktycznie jedność miejsca i akcji i mocno ograniczona ilość aktorów.
Niestety porównanie z takimi arcydziełami tego gatunku jak Rzeż, Ławeczka czy nawet Vlastnicy wypada blado.
Temat niezły. Mający luzackie podejście do życia, partner pielęgniarki z dzieckiem, trochę przez przypadek trafia do prywatnego, bardzo drogiego przedszkola na spotkanie rodziców. Dziecko jego kobiety ( nie jego) jest w tym przedszkolu dzięki ufundowanemu stypendium socjalnemu. Więc od razu mamy zderzenie dwóch różnych światów w sensie poziomu materialnego, statusu społecznego itd. Okazuje się, że to niby niewinne spotkanie rodziców ma drugie dno. To ma być ,, wyrok'' na jednym z dzieci. I zaczyna się zabawa, bo ten chłopak który do tej pory raczej interesował się tylko imprezami i trawą nie chce łatwo odpuścić i wdaje się w nierówny pojedynek z resztą rodziców. I mógł z tego wyjść naprawdę niezły film bo i intryga jest przednia i przekrój postaci biorących udział w tym dramacie jest świetny, tylko niestety zbyt to jest łopatologicznie podane. Za dużo teatralnych, przerysowanych gestów. Jakby reżyser nie wierzył w inteligencję i wrażliwość swojego widza i na siłę wciskał swoją wizję. I efekt jest moim zdaniem odwrotny od zamierzonego.
Wyszedł film średni. Niby dobrze się to ogląda, ale po seansie mamy niedosyt. Zamiast inteligentnie podanej farsy, mamy rubaszny humor spod budy z piwem. Musze pochwalić Zamachowskiego za autoironię. Moment kiedy w chwili szczerości ( wypity i najarany) opowiada o swoim nowym małżeństwie z młodą żona:,, Ale się wpier....em!'' cudny.
Komedio-dramat. Tego rodzaju filmy lubię. Prawie teatr telewizji. Praktycznie jedność miejsca i akcji i mocno ograniczona ilość aktorów.
Niestety porównanie z takimi arcydziełami tego gatunku jak Rzeż, Ławeczka czy nawet Vlastnicy wypada blado.
Temat niezły. Mający luzackie podejście do życia, partner pielęgniarki z dzieckiem, trochę przez przypadek trafia do prywatnego, bardzo drogiego przedszkola na spotkanie rodziców. Dziecko jego kobiety ( nie jego) jest w tym przedszkolu dzięki ufundowanemu stypendium socjalnemu. Więc od razu mamy zderzenie dwóch różnych światów w sensie poziomu materialnego, statusu społecznego itd. Okazuje się, że to niby niewinne spotkanie rodziców ma drugie dno. To ma być ,, wyrok'' na jednym z dzieci. I zaczyna się zabawa, bo ten chłopak który do tej pory raczej interesował się tylko imprezami i trawą nie chce łatwo odpuścić i wdaje się w nierówny pojedynek z resztą rodziców. I mógł z tego wyjść naprawdę niezły film bo i intryga jest przednia i przekrój postaci biorących udział w tym dramacie jest świetny, tylko niestety zbyt to jest łopatologicznie podane. Za dużo teatralnych, przerysowanych gestów. Jakby reżyser nie wierzył w inteligencję i wrażliwość swojego widza i na siłę wciskał swoją wizję. I efekt jest moim zdaniem odwrotny od zamierzonego.
Wyszedł film średni. Niby dobrze się to ogląda, ale po seansie mamy niedosyt. Zamiast inteligentnie podanej farsy, mamy rubaszny humor spod budy z piwem. Musze pochwalić Zamachowskiego za autoironię. Moment kiedy w chwili szczerości ( wypity i najarany) opowiada o swoim nowym małżeństwie z młodą żona:,, Ale się wpier....em!'' cudny.