28-02-2023, 06:26 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-02-2023, 07:44 AM przez redhunter.)
Tar.
Kino jakiego nie dostajemy ,, na co dzień''. Od pierwszej sceny od razu mamy wrażenie, że obcujemy z czymś ponadprzeciętnym.
Oczywiście nie musi się nam to podobać ale i tak wiemy, że zaserwowano nam tutaj danie wyszukane, którym mamy się delektować.
Poznajemy historię dyrygentki która ma u swoich stóp cały świat muzyki. Nie obyło się jednak przy zdobywaniu tego muzycznego Olimpu bez ofiar. Główną ofiarą jest ona sama, która całe swoje życie podporządkowała muzyce. To muzyka jest najważniejsza w jej życiu. I niestety Maestro też tego oczekuje od innych. Jest w spełnianiu swoich celów apodyktyczna, niesprawiedliwa, bez uczuć, potrafi wykorzystywać innych w każdy możliwy sposób. Najgorszy typ szefa jaki możemy sobie wyobrazić.
No ale w zamian świat otrzymuje niespotykane mistrzostwo.
Film nie daje nam recepty, nie staje po żadnej ze stron. To widz sam sobie musi odpowiedzieć co wynosi z tego filmu.
Czy warto aż tak poświęcać się pracy i swojej pasji? Czy można mając taką pozycje w swoim świecie tak traktować współpracowników i bliskich? Czy warto to robić? Czy każdy geniusz musi być jednocześnie debilem? Czy każda władza absolutna demoralizuje?
Największe wrażenie zrobiła na mnie gra Cate Blanchett. Nie mamy ani sekundy w której oglądając ten film, nie mamy pewności, że widzimy na ekranie genialnego dyrygenta. Każdy gest, sposób poruszania się jest podporządkowany granej roli. Mistrzostwo po prostu.
Zresztą film jest zrobiony tylko pod nią. Reżyser pomysł na ten film już miał dziesięć lat temu i przez te dziesięć lat misternie budował w głowie świat Lydii Tar. I sam mówił cały czas swoim współpracownikom, że bez Cate w rolii Tar to nie ma najmniejszego sensu.
I nie mylił się. Zbudowali wspólnie coś niezwykłego.
Film trudny, nierozrywkowy ale niezwykły. Pokazujący nam świat w którym na co dzień nie mamy szansy uczestniczyć. Zadający nam pytanie czy w takim świecie jednak sami chcielibyśmy brać udział?
Kino jakiego nie dostajemy ,, na co dzień''. Od pierwszej sceny od razu mamy wrażenie, że obcujemy z czymś ponadprzeciętnym.
Oczywiście nie musi się nam to podobać ale i tak wiemy, że zaserwowano nam tutaj danie wyszukane, którym mamy się delektować.
Poznajemy historię dyrygentki która ma u swoich stóp cały świat muzyki. Nie obyło się jednak przy zdobywaniu tego muzycznego Olimpu bez ofiar. Główną ofiarą jest ona sama, która całe swoje życie podporządkowała muzyce. To muzyka jest najważniejsza w jej życiu. I niestety Maestro też tego oczekuje od innych. Jest w spełnianiu swoich celów apodyktyczna, niesprawiedliwa, bez uczuć, potrafi wykorzystywać innych w każdy możliwy sposób. Najgorszy typ szefa jaki możemy sobie wyobrazić.
No ale w zamian świat otrzymuje niespotykane mistrzostwo.
Film nie daje nam recepty, nie staje po żadnej ze stron. To widz sam sobie musi odpowiedzieć co wynosi z tego filmu.
Czy warto aż tak poświęcać się pracy i swojej pasji? Czy można mając taką pozycje w swoim świecie tak traktować współpracowników i bliskich? Czy warto to robić? Czy każdy geniusz musi być jednocześnie debilem? Czy każda władza absolutna demoralizuje?
Największe wrażenie zrobiła na mnie gra Cate Blanchett. Nie mamy ani sekundy w której oglądając ten film, nie mamy pewności, że widzimy na ekranie genialnego dyrygenta. Każdy gest, sposób poruszania się jest podporządkowany granej roli. Mistrzostwo po prostu.
Zresztą film jest zrobiony tylko pod nią. Reżyser pomysł na ten film już miał dziesięć lat temu i przez te dziesięć lat misternie budował w głowie świat Lydii Tar. I sam mówił cały czas swoim współpracownikom, że bez Cate w rolii Tar to nie ma najmniejszego sensu.
I nie mylił się. Zbudowali wspólnie coś niezwykłego.
Film trudny, nierozrywkowy ale niezwykły. Pokazujący nam świat w którym na co dzień nie mamy szansy uczestniczyć. Zadający nam pytanie czy w takim świecie jednak sami chcielibyśmy brać udział?